- Autor: Grzegorz Tyliszczak
Jednak jeszcze wówczas nie spadły na nią za to żadne oskarżenia. W międzyczasie spierała się o majątek ze swoim bratem, wierzycielami, a w kolejnych latach również miała zatargi z sąsiadami. Problemem nie były wyłącznie kłopoty finansowe, ale trudny, konfliktowy charakter Sydonii. Początkowe przychylne nastawienie sądów stawało się coraz bardziej jej niechętne. Mimo podeszłego wieku miała co najmniej 15 narzeczonych, żadnego ślubu jednak nie sfinalizowano. Szlachcianka również wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania, ostatecznie znajdując schronienie w klasztorze w Marianowie, przemianowanym na zakład opiekuńczy dla wysoko urodzonych panien.Tam otaczała się zwierzętami, interesowała się zielarstwem i udzielała porad lekarskich. Z drugiej strony nadal złorzeczyła ludziom i ponoć coraz częściej jej przepowiednie sprawdzały się. W wyniku tego wszystkiego została oskarżona o czary. Po jakimś czasie przypomniano sobie jej przekleństwo rzucone na ród Gryfitów, szczególnie w związku z faktem, że doszło do nagłych zgonów kilku książąt. Sydonia została oskarżona o przestępstwo polityczne, trucicielstwo, czary i obcowanie ze złymi duchami – akt oskarżenia oparty był łącznie na 74 artykułach. W 1619 r. została osadzona na zamku Oderburg w Grabowie pod Szczecinem. Podczas procesu Sydonia odpowiadała na zarzuty bardzo rozsądnie, jednak złamały ją tortury i zeznania ok. 50 świadków, w tym Wolde Albrechts, której wcześniej „udowodniono” bycie czarownicą. Sydonię uznano za winną śmierci 9 osób i skazano na ścięcie mieczem. Wyrok wykonano za murami miasta 19 sierpnia 1620 r., a jej ciało zostało spalone na stosie i pochowane na cmentarzu dla biedoty. Sydonia straciła życie, jednak pozostała jej rzekoma klątwa. Książę Franciszek z rodu Gryfitów zmarł dwa miesiące po Sydonii, dokładnie jak przepowiedziała mu podobno szczecińska czarownica. W 1622 r. życie stracił książę Ulryk, a 4 lata później zmarł również książę Filip Juliusz. W 1637 r., 17 lat po śmierci Sydonii, życie oddał ostatni z rodu Gryfitów – Bogusław XIV, zaś ziemie rządzone dotąd przez ten ród trafiły pod władanie Brandenburczyków i Szwedów. W ten sposób koniec panowania dynastii Gryfitów zbiegł się z klątwą Sydonii – rzekomej czarownicy, która miała doprowadzić do jego końca. Kilkadziesiąt lat po śmierci Sydonii von Borck zaczęto jednak podważać jej winy i stopniowo stała się ona bohaterką legend i romansów, bardzo popularnych na Pomorzu Zachodnim, również współcześnie.
Jej życie inspirowało twórców – pisano o jej życiu, przedstawiano ją na płótnach. Wśród artystów, którzy przedstawiali Sydonię von Borck wyróżnić można pisarzy Wilhelma Meinholda (1797–1851) czy Theodora Fontane’a (1819-1898) oraz malarzy Edwarda Burne-Jonesa (1833–1898) czy Andrzeja Maciejewskiego (ur. 1939 r.)
Dziś mija 400 lat od ścięcia Sydonii von Borck. My, w Stowarzyszeniu Chowaniec, czujemy się w obowiązku przypomnieć losy tej niebanalnej kobiety, również z tego powodu, że jej osoba i życie jest niezwykle intrygujące – może przykładowo idealnie wpasować się w niejedną opowieść snutą podczas sesji gier fabularnych. Można z jej pomocą przybliżyć młodym ludziom czasy, w których żyła Sydonia i zwyczaje, które wówczas panowały, oraz zainteresować historią naszego regionu. Któż lepiej potrafi bowiem „zaczarować” wyobraźnię młodzieży, jeśli nie czarownica?