Autorka artykułu:

Patrycja Jarocka

Instruktorka gimnastyki słowiańskiej

Na początku było ciało

Słyszałaś, słyszałeś może o gimnastyce słowiańskiej? To system 27 ćwiczeń oddechowo-relaksacyjno-siłowych podzielony, na dziewięć grup (kręgów) po trzy ćwiczenia. Z boku może trochę przypominać jogę, bo ćwiczy się powoli, zgodnie z rytmem oddechu. Ćwiczenia wykonuje się z trzech pozycji wyjściowych – stojąc (świat górny, prawia), klęcząc (świat średni, jawia) i w klęku podpartym (świat dolny, nawia). Głównym ruchem gimnastyki słowiańskiej jest powolne unoszenie kości ogonowej –  działa ono rozluźniająco i wzmacniająco na mięśnie dna miednicy. Inne ważne elementy to między innymi oddech przeponowy,  autoelongacja, automasaż piersi, otwieranie klatki piersiowej, pochylanie się z bioder, rotacja w biodrze, utrzymywanie równowagi na jednej nodze. Ćwiczenia są przeznaczone dla kobiet – uwzględniają one fizjologię kobiecego ciała. W Szczecinie zajęcia gimnastyki słowiańskiej prowadzi Sonia Mrzygłocka-Pyć, a od niedawna również ja. Do Sonii trafiłam pod koniec 2020, kiedy poczułam, że moje ciało potrzebuje uwagi i ruchu. Kombinacja jej profesjonalizmu i czujnego, życzliwego prowadzenia sprawiła, że pokochałam gimnastykę słowiańską i przeszłam z nią moją własną drogę, aż do certyfikacji w szkole Oksany Pawłowskiej w 2023.

Czyli gimnastyka słowiańska to ćwiczenia fizyczne dla kobiet, które dobrze robią na ciało. Gdzie ten słowiański klimat? Co z romantycznym mitem słowiańskości gimnastyki? Ponoć ćwiczenia przedstawiają tradycyjne hafty boginek (bereginek), praktykę tę słowianki stosowały powszechnie albo, jak mówi inna historia, ćwiczenia wykonywały słowiańskie czarownice. Kolejny mit dotyczy stroju; jakoby ćwiczyło się bez bielizny i w długiej słowiańskiej spódnicy z lnu (najlepiej czerwonej). Niektóre osoby twierdzą wręcz, że każde z 27 ćwiczeń ma swoje działanie magiczne – jedno zapewnia dobre kontakty z mężczyznami, inne z kobietami, kolejne obfitość – czyli po prostu pieniądze. Czy to w ogóle możliwe? Co dają ćwiczenia gimnastyki słowiańskiej? I czy słowiańskość gimnastyki słowiańskiej to tylko chwyt marketingowy?

Schodzimy na ziemię

W etnografii i w folklorze słowiańskim nie mamy dowodów na istnieje gimnastyki słowiańskiej, brak wzmianek o jakichkolwiek ćwiczeniach w ogóle.  Mit tradycji gimnastyki słowiańskiej przekazywanej po kądzieli nie ma racji bytu. Gimnastyka słowiańska narodziła się jako system Giennadija Adamowicza – opublikowany w podręczniku z 1999 “Stojąca woda” w Mińsku w Białorusi. W owym czasie pojawiały się na rynku zaadaptowane wersje Qigonga czy wietnamskiej jogi, jednak w tym wypadku pojawił się faktycznie nowy system ćwiczeń. Według autora źródłem gimnastyki była kobieta z białoruskiego Polesia, która pokazała mu większość z 27 ćwiczeń (nie wiemy o niej nic więcej). Adamowicz wyszkolił pierwsze instruktorki – między innymi moją nauczycielkę Oksanę Pawłowską. W latach ’10 gimnastyka słowiańska popularyzowała się w Białorusi, Ukrainie i Rosji, niestety po drodze przekaz został częściowo wypaczony. Zdarza się, że samozwańcze „instruktorki” – nie kończąc szkolenia – zakładają własne szkoły i wydają certyfikaty. Na własną rękę dodają do gimnastyki elementy innych systemów: jogi, tantry, tańca. Z tego powodu nie tylko doświadczenia uczestniczek takich zajęć mogą bardzo się różnić, ale również powstaje wiele mitów, o których wspomniałam wcześniej. Dyskusyjnym jest wprowadzanie elementów innych systemów – joga na przykład (oczywiście w porównaniu do gimnastyki słowiańskiej i w odniesieniu do kobiecego ciała) usztywnia miednicę i wypycha ją za bardzo do przodu (tzw. podwijanie ogona). Nie jest to pozycja optymalna dla kobiecej miednicy i może przyczynić się do niwelowania pozytywnego efektu oryginalnych ćwiczeń gimnastyki słowiańskiej. Podejrzewam, że to eklektyczne podejście do gimnastyki powodowane jest chęcią uatrakcyjnienia lub uskutecznienia ćwiczeń i nie wynika ze złej woli.  Po drugiej stronie od eklektyzmu mamy podejście tradycyjne, ćwiczenia dokładnie jak w przekazie Adamowicza. Oksana Pawłowska zdecydowała się na jeszcze inny krok. 10 lat temu nawiązała współpracę z fizjoterapeutami z Białorusi i Rosji, z ich wskazówkami dopracowała oryginalne ćwiczenia pod kątem mięśni dna miednicy. Wizualnie pozycje nie zmieniły się, ale dzięki świadomemu ruchowi zapewniony został efekt fizjoterapeutyczny. Korzystanie z wiedzy i doświadczenia fizjoterapeutek, lekarek i położnych pozwala nie tylko na ulepszenie ćwiczeń, ale również  na odczarowanie ich i upowszechnienie. Gimnastyka słowiańska może stać się czymś więcej niż ciekawostką niszowych festiwali ezoterycznych i sporadyczną atrakcją kręgów kobiet, mianowicie sprawdzonym naukowo, dostępnym i skutecznym narzędziem dbania o zdrowie.

No dobrze, ale skąd pomysł by w ćwiczenia fizyczne wpleść magię czy duchowość? W swojej kolejnej książce (2004) Adamowicz załączył pseudo-słowiański horoskop, powstały przez uproszczenie horoskopu wedyjskiego. W moim odczuciu dało to impuls ku absurdalnie spłyconej, taniej ezoteryce, także u niektórych instruktorek (np. fiksacja na spódnicy zamiast na poprawnym wykonaniu  ćwiczenia). Sama zaś legenda o ćwiczących gimnastykę słowiańskich czarownicach też wzięła się (jak już się pewnie domyślacie) od Adamowicza. Zachwalał on swoją metodę jako magiczny sposób na przywiązanie do siebie mężczyzny. Nie on jeden wpadł na ten pomysł, porównajcie np. z książką “Współczesna czarownica” (The Satanic Witch) Antona LaVeya.  Wróćmy jeszcze do przymiotnika “słowiański”. Niestety gimnastyka słowiańska nie ma imponującego rodowodu, jej udokumentowane początki to ledwie końcówka lat 90.  Nie ma co się łudzić, że gimnastyka słowiańska to ćwiczenia naszych praprababek. Istnieje szansa, że część ćwiczeń znały np. dawne akuszerki, bo pozycje gimnastyki są intuicyjne i wspierające dla kobiecego ciała. Jednakże to tylko przypuszczenie, nie ma żadnego dowodu na archaiczną ciągłość przekazu o gimnastyce słowiańskiej. Do tego dochodzi irytacja rodzimowierców słowiańskich, z których punktu widzenia gimnastyka słowiańska wykorzystuje cynicznie modę na słowiańskość, by się wybić. Przy okazji traktuje ich wiarę (bóstwa,  ceremonie, święta itp.) przedmiotowo, jak rekwizyt. W kwestii poruszania tematu rodzimej wiary wiele zależy od wyczucia konkretnej instruktorki oraz jej własnej drogi duchowej. W idealnym świecie, na tradycję słowańską i rodzimowierczą powoływałyby się tylko osoby, które faktycznie zgłębiły temat, a  do tego same są rodzimowierczyniami. W naszym świecie bywa różnie. Osobiście ostrożnie podchodzę do elementów słowiańskich w gimnastyce słowiańskiej. Zdaję sobie sprawę, że mam uprawnienia z gimnastyki słowiańskiej, a nie z rodzimowierstwa, etnologii czy slawistyki. Dyskusja, czy gimnastyka słowiańska jest faktycznie słowiańska, toczy się także wśród instruktorek. Szkoła Gimnastyki Słowiańskiej w Tradycji Białoruskiej Oksany Pawłowskiej (do której należę) debatuje aktualnie nad zmianą nazwy: porzuceniem określenia “słowiańska”. Książka Oksany Pawłowskiej, wydana przy współpracy z fizjoterapeutką oraz położną nosi przewrotny tytuł “Gimnastyka niesłowiańska”. Ujmując najbezpieczniej, słowiańskość gimnastyki sprowadza się do jej występowania współcześnie w krajach słowiańskich. Pomimo niechęci i często słusznych obiekcji rodzimowierczyń, mam nadzieję, że i one dadzą szansę gimnastyce (z braku jeszcze nowego słowa) słowiańskiej. W moim doświadczeniu to najpiękniejszy I  najpełniejszy system ćwiczeń prozdrowotnych od kobiet dla kobiet.

PS. Nie poruszyłam nadal kwestii magii w gimnastyce słowiańskiej. Jeśli temat cię interesuje, zapraszam do kolejnego artykułu.

Gimnastyka słowiańska w Szczecinie

  1. Moja strona – https://www.facebook.com/SlowianskaLuna
  2. Strona Sonii Mrzygłockiej-Pyć – https://www.facebook.com/mokoszy
  3. Źródła:

Artykuł powstał w ramach realizacji projektu „Chowaniec w krainie Słowian„, realizowanego przez Stowarzyszenie Kulturalno-Edukacyjne Chowaniec w ramach Małej dotacji przy wsparciu finansowym Miasta Szczecin.